Dzień przed rozpoczęciem sezonu w Częstochowie odbyło się Śląskie rozpoczęcie sezonu motocyklowego organizowane przez Tyski odział klubu Hells Angels. Dzięki uprzejmości Artura i Edzi mogliśmy w nim uczestniczyć (poza udzieleniem noclegu, nie wydali nas, że przyjechaliśmy z Warszawy
)
Ale po kolei, wyjazd zaczęliśmy od wizyty na stacji benzynowej, pogoda nie była zła, było pochmurno ale nic nie padało - do czasu aż ruszyliśmy, wtedy zaczęło padać i padało coraz bardziej - dojechaliśmy do kolejnej stacji i założyliśmy przeciwdeszczówki (znaczy ja i Tls, bo Bandziorek przywdział kostium czarnego teletubisia).
Padało jeszcze przez jakiś czas ale na szczęście przestało i przy pierwszym postoju po około 100km mogliśmy zdjąć dodatkową ochronę.
Przerwa w podróży troszkę się wydłużyła bo konieczne było wypucowanie i tak najczystszego motocykla
Dodatkowo trzeba też było wysuszyć pranie
W oczekiwaniu na wyschnięcie prania Tls przygotowywał sobie przebranie na zabawę sylwestrową 2013
Kolejny postój był już szybszy - tylko tankowanie i kawa, dowiedzieliśmy się też telefonicznie od Leona, że wybierając nieco dłuższą drogę (jechaliśmy trasą Krakowską a nie Katowicką) uniknęliśmy większych opadów deszczu. Kolejny postój był już prawie u celu, ponieważ jechaliśmy na tak ważną imprezę, nie można było źle wyglądać więc w Będzinie Tls zakupił nowe buty motocyklowe (w sklepie byli trochę zdziwieni, że ludzie z Warszawy przyjechali na Śląsk po buty, a do tego jeszcze śpieszą się do Szczecina po kurtkę a sklep czyny tylko do 18
). W czasie gdy Bandziorek z Tlsem dobijali targu Artur przekazał mi wskazówki jak mamy trafić pod słynną Tyską żyrafę i po niedługim czasie (Bandziorek tylko wyczyścił motocykl), mogliśmy wyruszyć.
Na miejsce dotarliśmy nieco spóźnieni - msza już się rozpoczęła, ale nikt nie krzyczał i mogliśmy spokojnie zaparkować i przywitać się z Arturem, Edytą i Kariną.
Na placu koło żyrafy
Msza była taka jak powinna (moim zdaniem) wyglądać msza dla motocyklistów, nie było nic o polityce a ksiądz nie ukrywał, że sam też śmiga na dwóch kołach.
Po mszy motocykliści szykowali się do parady
Maszyn było naprawdę sporo a nie tylko nasze rejestracje były "egzotyczne"
Na wyjeździe z parkingu ksiądz obficie skrapiał wyjeżdżających wodą święconą także każdy motocykl i motocyklista zostali poświęceni.
Parada przejechała ulicami Tychów aż do słynnego Tyskiego browaru, gdzie miała się odbywać część artystyczna.
Jednak pogoda nie pozwoliła nam się długo cieszyć z imprezy i jak tylko zaczynało kropić pojechaliśmy do Artura.
Pod domem Artura już czekał nasz wóz techniczny z Umkiem i Żabą na pokładzie a niedługo potem dotarł do nas również Leon na zdecydowanie najładniejszej Aquili
Po obejrzeniu prognozy pogody na niedzielę, chętnych do powiększenia załogi wozu technicznego było więcej, ale ponieważ motocykle nie zmieściłyby się do bagażnika zaczęliśmy szykować się na deszcz:
Artur i Edyta również przymierzyli swoje nowe stroje
Bandziorek dokonał niemal całkowitej przemiany w czarnego teletubisia zakładając ochraniacze na ręce i nogi
Przetestował też praktyczność ochraniaczy udowadniając, że da się w nich nawet zaspokoić pragnienie
słynna poza Bandziorka
Nawet Żaba przymierzyła strój przeciwdeszczowy. Jadąc samochodem nie miała swojego, przymierzyła więc górę od mojego:
Niestety nasze stroje przeciwdeszczowe okazały się konieczne i następnego dnia w drodze do Częstochowy a potem już do domów nawet niezbędne.
Dziękujemy Arturowi i Edycie za gościnę - szkoda, że ten czas tak szybko zleciał ale na szczęście już niedługo znów się spotkamy w jeszcze szerszym gronie. Mimo nie całkiem sprzyjającej pogody była to miła namiastka całego nadchodzącego sezonu bo udało nam się trochę przejechać w większej grupie a jak się okazało w Częstochowie, cztery sztuki GV650 nie mogą zostać niezauważone
(Jarek zauważył nas i rozpoznał jeszcze zanim dojechaliśmy na miejsce)
Co się działo jak wspólnie dotarliśmy do Częstochowy jest uwiecznione w odrębnym temacie